3 kłamstwa, w które wierzy dobra chrześcijanka

Share on facebook
Facebook
Share on pinterest
Pinterest
Share on twitter
Twitter
Share on whatsapp
WhatsApp

Jestem dobrą chrześcijanką:

Taką, która nigdy nie zbuntowała się przeciwko rodzicom i nie zadawała się ze złym towarzystwem. Taką, która jest zajęta służbą, publikowaniem wersetów z Biblii na Facebooku i chrześcijańskich cytatów na Insta Story, tą, która zapamiętuje fragmenty z Biblii… Wiecie, co mam na myśli.

Z zewnątrz wydaję się być dobra. Jednak wewnątrz bije samolubne, grzeszne, złamane i rozpaczliwie potrzebujące Jezusa serce.

Przez lata utożsamiałam się ze swoją zewnętrzną dobrocią. Ale w głębi duszy widziałam różnicę między tym, za kogo mnie uważają, a tym, kim wiedziałam, że jestem. 

Dobra chrześcijanka nie pomyślałaby o takich rzeczach, szepnął wstyd.

Nikt nigdy nie może zobaczyć, jaka naprawdę jesteś — byliby w szoku, wyśmiała niepewność.

Zobacz, jak wszystkich oszukałaś — myślą, że jesteś taka dobra, zakpiła duma.

Więc pracowałam ciężej, zakładałam maskę i pokładałam nadzieję we wszystkich nakazach i zakazach, w tym, co można i czego nie można.

Brzmi znajomo?

Nie ma nic złego w byciu “dobrym”. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że pokładanie ufności we własnej dobroci jest pułapką. Napotykamy pokusę, by oprzeć naszą świętość i zbawienie nie na Chrystusie i Jego przelanej krwi, ale na naszych własnych, niewystarczających próbach bycia dobrymi.

Kiedy Bóg objawił mi ten destrukcyjny sposób myślenia w moim życiu, zdałam sobie sprawę z trzech kłamstw, w które wierzą dobre, wierzące dziewczyny.

KŁAMSTWO NR 1: NIGDY NIE OKAZUJ SŁABOŚCI

Boję się pokazać ludziom, jak bardzo jestem niedoskonała. Chcę sprawiać wrażenie perfekcyjnej, ułożonej, mającej wszystko pod kontrolą. Ukrywam swoje zmagania, bo nie chcę nikogo obciążać i wiem, że jeśli się nimi podzielę, moja fałszywa maska opadnie i zostanę odkryta.

„Przyznanie się do naszych słabości i opieranie się na sile Chrystusa ma większą moc niż zakrywanie ich pod fałszywą maską".

Dla nas SŁABOŚĆ to siedmioliterowe “złe słowo”, ponieważ pochwały otrzymuje się za siłę i kompetencję. Bycie kimkolwiek innym pokazanie słabości kryjącej się za maską byłoby zaprzeczeniem naszej rzekomej tożsamości. Wydajemy się silne, i musimy takie być… nawet jeśli rozsypujemy się od środka. W końcu silne, dobre dziewczyny nie załamują się. Nie mogą. Prostują ramiona, przyklejają uśmiech i proponują dźwiganie cudzego ciężaru, nawet gdy upadają pod własnym.

To wykańczający i samotny sposób na życie!

A co, jeśli zostałyśmy stworzone do bycia słabymi? Co, jeżeli słabość jest autentyczna, a nasz fałszywy front jest właśnie taki fałszywy? A co, gdybyśmy miały odwagę zerwać maskę i być autentycznie słabe i załamane, ale całkowicie bezpieczne w Chrystusie?

Słabość nie jest czymś złym. Gdybyśmy zawsze były silne, nie potrzebowałybyśmy Boga. Wznosząc pozorną barierę siły, sugerujemy, że nie potrzebujemy Go. Nie potrzebujemy pomocy. Nie potrzebujemy nikogo. Damy sobie radę same. 

Tylko że nie damy.

Dobre dziewczyny nie są wyjątkiem pośród całej ludzkości. Nie potrafią dźwigać na barkach ciężaru świata i nadal stać z wyprostowanymi ramionami. Bóg stworzył nas słabymi, aby Jego siła mogła się w nas doskonalić. Jezus mówi, że Jego łaska jest wystarczająca, a Jego moc doskonali się w naszej słabości. „Bo kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Koryntian 12:10).

Możesz nie mieć wszystkiego perfekcyjnie poukładanego. Przyznanie się do naszych słabości i opieranie się na sile Chrystusa ma większą moc niż zakrywanie ich pod fałszywą maską.

KŁAMSTWO NR 2: MAM PRAWO CIĘ OCENIĆ

Nigdy nie zamieściłabym czegoś takiego na Facebooku.

Nie zobaczyłabyś mnie w tym stroju.

Nie mogę uwierzyć, że to powiedzieli.

Oceniam każdego według własnego standardu dobroci. Nie pasujesz? Cóż, najwyraźniej nie jesteś tak dobra jak ja. Nie okazuję też wiele wyrozumiałości, chyba że sobie samej. Gdy słyszę, jak ktoś mówi o Twoich wadach, mam poczucie satysfakcji z własnej sprawiedliwości. 

To bardzo brzydki sposób myślenia. Niestety żyje nim wiele “dobrych dziewczyn”: ciągłe porównywanie, ciche potępianie, gotowość do wydania osądu.

Tak wielu ludzi, nawet wśród chrześcijan, nie zawsze żyje w sposób, który podoba się Bogu. Zauważamy to. Jezus też to wiedział. Znał najgłębsze i najciemniejsze grzechy całej ludzkości. Jednak nie umarł po to, abyśmy mogli chodzić, potępiając się wzajemnie i ignorując nasz własny grzech. Bóg wzywa nas do miłości takiej, jaką On nas pokochał –  z całą szczerością i trudną prawdą zawartą w Ewangelii, ale także z łaską, która sprawiła, że powiedział: “Przebacz im Ojcze, gdyż nie wiedzą co czynią” (Łukasza 23:34).

Czy ten post na Facebooku, strój lub coś, co ktoś powiedział było złe? Całkiem możliwe. Czy moje potępienie z samozadowoleniem było słuszne? Nie. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzymian 3:23).

Wszyscy – to oznacza, że ja również.

Tylko dlatego, że mój grzech różni się od ich grzechów, nie daje mi to prawa do samozadowolenia, wynoszenia się, potępiania, osądzania i stawiania się na miejscu Boga. Nie muszę pochwalać, ani naśladować tego zachowania, ale nie powinnam też surowo osądzać, aby samolubnie wywyższyć się i poczuć się lepiej z własną “dobrocią”. Wszyscy potrzebujemy łaski. Nikt z nas nie wyznacza standardu dobroci. To rola Jezusa i Bożego Słowa. Samodzielnie nie jestem w stanie ocenić czy inni spełniają oczekiwania czy też nie. Przecież „takim sądem, jakim sądzicie i was osądzą”(Mateusza 7:2), a ja wiem, że nie spełniam standardów nawet swoich, a co dopiero Bożych.

Jest czas, by napomnieć grzesznego brata lub siostrę w Chrystusie (zobacz Ew. Mateusza 18:15-17, Jakuba 5:19-20, Tesaloniczan 3:15), ale należy to robić w pokorze i miłości, mając na celu przyprowadzenie tego brata bądź siostry do pokuty. Celem nie może być potępienie albo zaspokojenie swojego ego.

„Wszyscy potrzebujemy łaski. Nikt z nas nie wyznacza standardu dobroci. To rola Jezusa i Bożego Słowa“.

KŁAMSTWO NR 3: MUSZĘ CIĘŻKO PRACOWAĆ, ABY ZASŁUŻYĆ NA BOŻĄ ŁASKĘ

Sprawdzanie listy i przestrzeganie zasad, to dwie ulubione czynności dobrej dziewczyny. Myślimy, że jeśli spełnimy wszystkie wymagania, zrobimy to a nie tamto, wypracujemy sobie drogę, by zasłużyć na Boże błogosławieństwo. Problem polega na tym, że im bardziej skupiamy się na naszych uczynkach, a nie na tym kim jest Bóg, tym dłuższa staje się lista, i tym trudniej ją wypełnić. 

Żyłam tak. Jeśli będę czytać Biblię przez co najmniej 30 minut każdego dnia i modlić się przez kolejne 45 minut, nie będę miała złych myśli i będę miła dla wszystkich wokół mnie, Bóg na mnie spojrzy, zobaczy moją dobroć i uzyskam Jego aprobatę. Tak myślałam.

Problem nie polegał na tym, co robiłam – to są wspaniałe rzeczy – ale zakładałam, że robienie ich sprawi, że Bóg będzie ze mnie dumny. Odhaczałam pozycje z mojej listy grzecznych dziewczynek, błagając Boga, aby mnie kochał i zaakceptował. 

Nie zdawałam sobie sprawy, że On już to zrobił.

Problem polega na tym, że skupiamy się na tym, co my robimy, a nie na tym, co Jezus już zrobił. Przyjmujemy Jezusa jako naszego Zbawiciela i wierzymy, że umarł dla naszego zbawienia, ale potem żyjemy tak, jakby nie było to prawdą. Kiedy popełniamy błędy, podświadomie wierzymy, że Bóg obdarza nas wstydem zamiast łaską – więc staramy się ich nie popełniać, bo następnym razem Bóg może nam nie wybaczyć. Zamiast umieszczać naszą tożsamość w Bożej dobroci, umieszczamy ją w naszym postępowaniu. Pokładamy nadzieję w naszej “dobroci” zamiast w przelanej krwi Jezusa.

„Problem polega na tym, że skupiamy się na tym, co my robimy, a nie na tym, co Jezus już zrobił.“

Taki sposób myślenia nie działa i nie jest prawidłowy.

Izajasza 64:6 mówi: „I wszyscy staliśmy się podobni do tego, co nieczyste, a wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona”.

Moja prawość to nic innego jak brudna, nieudolna próba. Trzymam się jej, mimo że Jezus oferuje mi swoją doskonałą, piękną sprawiedliwość. Czas na ogromną zmianę.

Moją nędzną dobroć zamienię na Jego nieustanną sprawiedliwość.

Moje nieudane próby zamienię na Jego śmierć i moc zmartwychwstania.

Moją maskę zamienię na Jego prawdę.

Moje starania zamienię na Jego łaskę.

Dobra dziewczyno, wyrzuć te kłamstwa i uchwyć się Jezusa!

Niezależnie, czy identyfikujesz się jako “grzeczna dziewczynka” czy też nie, Jezus ma całą dobroć, jakiej potrzebujemy i oferuje ją nam w swoich przebitych gwoździami rękach. Nie bądźmy dziewczynami, których tożsamość znajduje się w słowie “dobra”, ponieważ jesteśmy już dziewczynami, których tożsamość jest wyryta w słowie “Boża”. 

„Tak więc kto jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem. Stare przeminęło i nastało nowe” (2 Koryntian 5:17).


Z chęcią dowiem się, jak to jest u Ciebie.

 – Czy uważasz się za “dobrą” dziewczynę?

 – W które kłamstwo wierzysz najbardziej?

 – Jak możesz zastąpić te kłamstwa prawdą?

Autorką artykułu jest blogerka gościnnie pisząca dla GirlDefined: Sara Barratt. Sara Barratt jest 19-letnią pisarką, zapaloną czytelniczką, miłośniczką czekolady i redaktorką naczelną TheRebelution. Jej pierwsza książka została wydana wiosną 2020 roku przez Baker Books. Jej pasją jest wzywanie nastolatków do porzucenia wyznawanych przez siebie zasad, by naśladować Chrystusa. Możesz ją znaleźć na Facebooku, Instagramie i jej stronie internetowej sarabarratt.com

Tłumaczenie: Eliza Korzeniewska
Korekta: Monika Mrotek & Gosia Burdzy
Przeczytaj artykuł w oryginale: link